wtorek, 1 grudnia 2009

...jeszcze o krasuli:-)

























...i jeszcze o irlandzkich krowach...to magnes z lodówki...jak widać są nie tylko miłe,ale i...ciekawskie:-) Trochę poczytałam...o którymś tam z kolei ...(po czterolistnej koniczynce,harfie, guinnessie i whiskey) symbolu Zielonej Wyspy... Okazuje się,że dawno temu...drogi w Irlandii należały do...krów Pięknie o stworzeniach z kosmatymi, wilgotnymi nozdrzami (...i nie tylko o tym...piękna książeczka o Irlandii,która przemówiła do mojej duszy...) pisze Heinrich Boll..." W Irlandii często cisnęło mi się na usta: droga należy do krów. Istotnie, równie spokojnie wysyła sie krowy na pastwiska,jak dzieci do szkoły: ich stada zajmują całą szerokość drogi, odwracają się lekceważąco na dżwięk klaksonu, a kierowca ma doskonałą okazję , aby dowieść poczucia humoru, ćwiczyć się w opanowaniu i wypróbować swoją zręczność: ostrożnie podjężdża do stada, lękliwie wciska się w łaskawie otworzoną przed nim uliczkę, a kiedy dojedzie do idącej na samym przodzie krowy i minie ją , może dodać gazu i uważać się za szczęśliwca, ponieważ uniknął niebezpieczeństwa. A cóż jest bardziej podniecającego, co budzi w człowieku większą wdzięczność niż niebezpieczeństwo, którego udało się uniknąć? Tak więc kierowca jest istotą, której wdzięczność nie jest obca; musi nieustannie walczyć o życie, o swoje prawo, o tempo jazdy: z dziećmi i z krowami..."


http://www.ireland-information.com/irishmusic/prettymaidmilkingthecow.shtml

Brak komentarzy:

Moja lista blogów